Leopold Julian Kronenberg – „Listy najbogatszego Polaka w historii”
„W ten sposób będziesz mógł, mój kochany, raz przynajmniej się uregulować, co daj Boże, bo od czasu, że żyjesz, zdaje mi się, nigdy nie byłeś uregulowany. Tak to zawsze bywa z Wami, genjalnymi ludźmi: jesteście twórczymi z jednej strony, a z drugiej tylko destrukcyjnie działać potraficie”[1].
Dzisiaj powrócę do wybitnych polskich przedsiębiorców XIX wieku, a konkretnie do osoby Leopolda Juliana Kronenberga. Biznesmen ten został umieszczony na pierwszym miejscu w rankingu gazety „Wprost” – listy 100 najbogatszych Polaków w historii (Lista 100 najbogatszych stulecia: Miejsca 1-10 – Wprost ). Poruszałem już historię Leopolda Kronenberga oraz współczesnego mu Jana Gottlieba Blocha we wpisie: Adolf Peretz (Ignotus) – „Finansjera warszawska XIX wieku”. Tym razem zrecenzuję książkę pt.: „Józef Ignacy Kraszewski, Leopold Kronenberg. Korespondencja 18591876”, wydaną nakładem Wydawnictwa Skład Główny Gebethner i Wolff (Kraków 1929).
Metody zarządzania majątkiem własnym

Książka jest unikalną korespondencją dwóch wybitnych Polaków: Józefa Ignacego Kraszewskiego, rzekomo najpłodniejszego autora w historii literatury Polskiej, oraz Leopolda Kronenberga najbogatszego Polaka w historii. Czasy ich korespondencji były nieciekawe, obejmowały okres przegranego przez Polaków Powstania Styczniowego (22 stycznia 1863 – 11 kwietnia 1864) i następujących po nim represji. Obaj autorzy w tym czasie w dużym stopniu tułali się po miastach świata zmuszeni do wyjazdu z kraju. Przed wybuchem powstania głównym tematem korespondencji było zarządzanie „Gazetą Codzienną”, której redaktorem naczelnym w latach 1859-1862 był J. I. Kraszewski.
Jednym z ciekawych elementów korespondencji jest zarządzanie majątkiem własnym przez wybitnego artystę oraz finansistę. Józef Ignacy Kraszewski mimo że posiadał dobra szlacheckie (kwestię dochodowości dóbr szlacheckich oraz częstego braku chociażby podstawowych umiejętności zarządzania ekonomicznego przez szlachtę dobrze opisuje w „Pamiętnikach” Krzysztof Mikołaj Radziwiłł, którego książki zrecenzuję na blogu już wkrótce) to przez większość czasu miał problemy finansowe. Spora część korespondencji jest poświęcona prośbom pisarza o wsparcie finansowe ze strony Konenberga, który wspierał pisarza, ale nie zawsze, i starał się go edukować w zakresie ekonomii. Jak stwierdza: „co do żądania Twojego osobistego, Kochany Panie Józefie, pozwól, żebym jako przyjaciel otwarcie objawił Ci moje zdziwienie, że przy tak skromnym Twojem życiu i przyjaciela tyle wydajesz. Bo żebyś przynajmniej za to godnie żył. Wszystkiego sobie odmawiasz, a wiele Ci się pieniędzy rozchodzi”[2] (list 31 maja1864) r. W liście z 14 sierpnia 1864 r. pisał: „Tem bardziej mnie muszą wydatki Twoje uderzyć, że inni którzy mają ode mnie listy kredytowe, z familją, podróżując i przyjemnie bardzo żyjąc, stosunkowo daleko mniej wydają – Nie jest wprawdzie to moja rzecz, aby mieszać się do Pańskich wydatków – czynię to z przyjaźni t.j. nie mieszam się – ale ile to ode mnie zależy, chciałbym przeszkody stawiać Twojej lekkomyślności”[3]. Jednocześnie stwierdza: „Wprawdzie usprawiedliwiasz się Pan przed sobą, że to nie dla Ciebie – ale to wcale Pana nie tłumaczy – zostaw to możniejszym”[4]. Czasami Kraszewski podsyłał Kronenbergowi jakieś „propozycje biznesowe” od możnych tego świata, np. propozycje ministra dworu królewskiego Wiktora Emanuela, lecz instynkt biznesowy Kronenberga pozwalał mu odpisać tak: „Co do proponowanego interesu, nie jest on wcale dla mnie, i trudno aby go kto zrobił, chyba jakiś wielki bogacz, który dbał o honory i tytuły” (list z 17 sierpnia 1873 r.). Jednocześnie dziękował Kraszewskiemu: „ale na wszelki sposób wdzięczny Panu bardzo jestem, żeś o mnie pamiętał, bo może się niekiedy zdarzyć interes, który bym mógł zrobić, a zresztą same takie wiadomości są dla mnie interesujące”[5]. Niemalże do końca swojego życia Kronenberg wspierał finansowo Kraszewskiego w mniejszym lub większym stopniu, tak jak wiele innych osób oraz instytucji ekonomicznych i kulturalnych w Polsce.
Warunki działania biznesowego: rosyjska opresja (szczególnie po 1863) oraz polskie biznesowe „piekiełko”
Powstanie Styczniowe jest momentem zwrotnym korespondencji. Jako że obaj autorzy pokładali mocne nadzieje w sukcesie powstania i rzekomemu wsparciu Francji, które de facto nigdy nie nadeszło. Ze względu na cenzurę w swojej korespondencji nazywali powstanie „fabryką”, jak np. w liście z 4 marca 1863 r., w którym Kronenberg pisał: „Fabryka, dzięki Bogu, jest na dobrej drodze, mamy jakąś słodką nadzieję, i możesz Pan, o ile mi się zdaje, śmiało o niej do mnie pisywać”[6]. Na to Kraszewski 6 marca tegoż roku odpisał: „Najlepiej oswojeni z handlem utrzymują, że o utrzymaniu się fabryki nie ma kwestji – ale ja jestem tego zdania, że gdyby ją zupełnie i stanowczo miano oddzielić od reszty majątków, nigdy się to fabryce nie opłaci. Potrzeba, aby miała eisenbahn i lokomotywy”[7].
Kilka miesięcy później entuzjazm jednak wygasł, a zapanowało przygnębienie. Podobnie jak u m.in. Aleksandra Gudzowatego, dużo miejsca w korespondencji autorów zajmują lokalne walki, szczególnie z konkurencyjną „Gazetą Warszawską” (Aleksander Gudzowaty – „Biznes nie sprawiał mi satysfakcji”). Tak jak wielu innych opisanych w blogu biznesmenów, Kronenberg ceni sobie wytrwałość i nie przejmowanie się problemami. Jak stwierdza: „Pytasz o radę. Pytasz, co czynić! Oto wytrwać i jeszcze raz wytrwać. (…) Doświadczenie i mnie jak Pana nauczyło, że intryga i podłość nigdy nie triumfują. To doświadczenie nauczyło mnie też znosić wszystko z pokorą i ufnością, a przekonanie głębokie o sprawiedliwości uczuć naszych nie dało mi nigdy zwątpić i osłabnąć w dobrych chęciach i zamiarach”[8]. W wielu miejscach zajmują się knowaniami przeciwko konkurencyjnej „Gazecie Warszawskiej”. Tak pisał Kronenberg 6 stycznia 1860 r.: „Gazeta Warszawska jak się okazuje, zaledwie o 600 abonentów więcej od Codziennej posiada i mocno z tego powodu jest upokorzoną, gotowa jest jakąś fimfę puścić podczas zjazdu obywatelskiego. Ja tu z mojej strony wszystko zrobię, co tylko będzie w mojej mocy, aby kontrminą wysadzić to wszystko w powietrze”[9]. Takie bieżące walki (tzw. bieżączka) są nie tylko domeną menadżerów średniego szczebla czy też polityków demokratycznych, ale nawet czołowych biznesmenów. O tym temacie trochę więcej na blogu, gdzie wkrótce będę analizował pisma ekonomiczne kolejnego zamożnego polityka Janusza Korwin-Mikkego i jego twórczość ekonomiczną.
Podsumowanie
Książka ta daje unikalny wgląd w poglądy osoby uznawanej za najbogatszego Polaka w historii (słusznie czy nie słusznie) oraz jednocześnie wybitnej jednostki wspierającej polską kulturę, naukę i sztukę. Do piśmiennictwa luminarzy polskiego biznesu z tamtego okresu jeszcze nieraz wrócimy. Wkrótce na blogu wiele ciekawych postaci z Polski i zagranicy (m.in. wspomnienia biznesmena z Ukrainy, przemyślenia ekonomiczne Janusza Korwin-Mikkego, „#Girlboss” Sophie Amuroso, czy też wrócimy do Sławka Muturiego i jego książek.
[1] „Józef Ignacy Kraszewski, Leopold Kronenberg. Korespondencja 1859-1876”, red. M. Dynowska, Gebethner i Wolff, Kraków 1929, s. 338. [2] Tamże, s. 312. [3] Tamże, s. 338. [4] Tamże. [5] Tamże, s. 449. [6] Tamże, s. 235. [7] Tamże, s. 237. [8] Tamże, s. 161. [9] Tamże, s. 128.
Skomentuj