Boris Becker – „Nie jest łatwo być złotym dzieckiem”

„Ludzie ciągle oczekiwali, że będę złotym dzieckiem i wróżką czarodziejką w jednym”[1].

Dzisiaj przedstawię historię znanego sportowca, który w trakcie swojej kariery spadł z piedestału. Ponieważ blog skupia się na pokazaniu ludzi, którzy w pewnym okresie czasu należeli do najbogatszych osób w społeczeństwie, naturalnym jest, że część z tych ludzi majątek utraciła. Boris Becker, złote dziecko niemieckiego tenisa, zarobił w trakcie swojej kariery w przeliczeniu na dzisiejsze pieniądze około 160 mln USD, a obecnie jest bankrutem. Trafił nawet do więzienia za upłynnianie swoich aktywów, aby uniknąć płacenia długów. Jeśli chodzi o gwiazdy tenisa, to często trafiają one na ten blog, gdyż sport ten – podobnie jak piłka nożna czy koszykówka – tworzy wielu milionerów. Opisywałem tutaj m.in. Serenę Williams, Agnieszkę Radwańską czy też Monikę Seles. Książka, którą chciałbym dzisiaj zrecenzować to autobiografia Borisa Beckera „The Player” (pol. „Gracz”, Bantam Books, London, 2004).

Nieznośna presja bycia supergwiazdą

Książka Borisa Beckera przedstawia, pod jak wielką presją znajdują się gwiazdy sportu i jak agresywne są oczekiwania w stosunku do osiąganych przez nie wyników. Obecnie najwyżej notowani sportowcy coraz częściej priorytetowo traktują swoje zdrowie psychiczne, a nie karierę, co pokazuje między innymi przykład Naomi Osaka, a także sprawa sprzed kilku dni, gdy koszykarz Milwaukee Bucks Giannis Antetokounpo celnie zripostował dziennikarza, który wypominał mu ciągłe porażki.

Boris nie mógł jeszcze wyrobić sobie prawa jazdy, gdy w roku 1985 w wieku zaledwie siedemnastu lat jako najmłodszy gracz w historii tenisa zwyciężył na Wimbledonie. Jak stwierdził: „Boris z Leimen umarł tego dnia na Wimbledonie i pojawił się nowy Boris, który stał się własnością publiczną”[2]. Od tej pory zyskał status supergwiazdy, a jego życie stało się inne: „ręce wyciągane do ciebie, odrywanie guzików z twojej kurtki, paznokcie przesuwane po tobie, jakby chcieli oderwać część twojego mięsa. Fotografie, autografy – jeszcze dwa, trzy, więcej… Listy miłosne, listy błagalne, szantaże. Ukryte kamery w drzewach przy twoim domu, paparazzi pod stołem oraz w toalecie. Tylko u nas obejrzycie ekskluzywny materiał – „Zobacz jak Becker się załatwia w toalecie”[3].

Wygrana przyszła za wcześnie. Jak sam uważa, wolałby mieć czas rozwinąć swoją grę, a także przede wszystkim rozwinąć swój charakter. Kiedy już na początku kariery jesteś zwycięzcą, nie masz czasu na eksperymenty i nowe techniki, musisz walczyć w każdym meczu o wygraną. Boris opowiada o ogromnej presji: prezydent Niemiec chciał się z nim spotkać, Papież zaprosił na audiencję, Bundesliga przekładała swoje mecze, kiedy grał na Wimbledonie. Tłum miał wobec niego ogromne oczekiwania. Przywołuje takie zdarzenie: kiedy jechał taksówką po meczu, taksówkarz zaczął na niego krzyczeć: „Nie chcesz już więcej pracować co?, czyżby za dużo kobiet, za dużo pieniędzy? dlaczego nam to robisz?”[4]. Kiedy szedł ulicą, ludzie buczeli lub obrażali go, gdy przegrywał mecze. Presja bycia gwiazdą sportu była ogromna.

Samotność tenisisty i używki

Kolejnym problemem związanym z grą w tenisa jest samotność. Profesjonalny gracz na najwyższym poziomie, właściwie cały czas jest sam. Jak stwierdza: „przez czterdzieści pięć tygodni w roku jesteś wagabundą globtroterem podróżującym z trzema torbami tenisowymi, dwoma garniturami, dżinsami, skórzaną kurtką i dużym stosem koszulek tenisowych, które często wracają z hotelowej pralni mniejsze niż przedtem”[5]. Samotność jest tym większa, że tenisiści właściwie ze sobą nie rozmawiają (oprócz okazjonalnego „hi” przed meczem), gdyż każdy jest dla siebie konkurencją i nie chce wygadać się ze swoich technik przed innym graczem. Sam Boris zazdrościł wielokrotnie Michaelowi Jordanowi i innym graczom gier zespołowych tego, że grając w zespole, można poczuć atmosferę wspólnoty i współpracy z innymi.

Ekonomia sportu

Boris opisuje w książce, że w jego czasach około 20 procent dochodów tenisisty pochodziło z kortów, reszta to były umowy sponsorskie. Boris po wygraniu dwa razy Wimbledonu, w wieku siedemnastu i osiemnastu lat, stał się globalną marką, którą chcieli mieć wszyscy. Wylicza: „Im więcej podpisywałem kontraktów: Mercedes, Deutsche Bank, Faber, Puma, Tag Heuer, Ebel, Coca-Cola, Philips, Fila, Diadora, Ford, Mullermilch, BASF, Ellesse, Seiko, Polaroid, Ferrero (Nutella) byli moimi sponsorami, coraz mniej pozostawało mi czasu. Stawałem się bogatszy i bardziej zmęczony, bardziej niezależny i mniej wolny jednocześnie”[6]. Firma Nike oferowała mu w tamtym czasie zawrotną sumę 300 milionów USD za siedmioletni kontrakt (wliczając akcje), lecz nie mógł podpisać umowy ze względu na zawarty wcześniej kontrakt z włoską firmą Fila.

Szwedzka gwiazda tenisa Björn Borg podpisał ponad 50 kontraktów, lecz Boris odrzucał wiele propozycji. Jak stwierdza, nie było to dobre podejście: „Gdybym wiedział, ile będzie mnie kosztować moje życie po tenisie, zapewne zaakceptował bym ich o kilka więcej”[7]. Autor zastanawia się, czy płacono mu wystarczająco, biorąc pod uwagę, jak mocno jego marka wpływała na sprzedaż produktów i promocję tenisa. Stwierdza jednakże: „Jeśli spojrzysz wstecz na rozwój sportu, a w szczególności tenisa, muszę stwierdzić, że byłem we właściwym miejscu i we właściwym czasie. Pionierzy tenisa nie zobaczyli nawet złamanego grosza, a pierwsi profesjonaliści otrzymywali drobne”[8].

Jeszcze w 1967 roku tenisiści startujący w Wimbledonie (w tym finaliści) otrzymywali jedynie kilkaset dolarów startowego (ang. appearance money). W 1968 roku weszła telewizja kolorowa i rozpoczęła się profesjonalizacja tenisa (powstało ATP). Najlepszy wówczas zawodnik Tony Roche zarobił w sumie 63 504 USD[9]. W tamtych czasach finaliści często szli przed meczem na piwo. Obecnie jest to niemożliwe. Jak stwierdza Boris: „Nigdy nie zadzwoniłem do przeciwnika zapytać, czy dobrze się czuje po kontuzji kolana. Nie miejcie żadnych iluzji. Na ulicach Nairobi lub Rio de Janeiro ludzie zabijają się dla kilkuset dolarów. W mojej działce stawki za wygraną to kilkaset tysięcy dolarów, a nawet kilka milionów, ale walka jest równie brutalna, w ramach oczywiście zasad gry”[10].

Czy sport i biznes są podobne?

Często można spotkać się ze stwierdzeniem, że biznes i sport są podobne. Z jednej strony Boris uważa, że są pewne podobieństwa, gdyż „sport jest jak biznes. Na koniec dnia to co się liczy, to wygrywanie wielkich gier”[11]. Becker opisuje, podobnie jak m.in. Agnieszka Radwańska, że topowi sportowcy zatrudniają całą rzeszę pomocników do pracy. Uważa, że sportowe gwiazdy zwykle są osobami niezależnymi, które nie będą chciały nigdy być niczyimi marionetkami. Autor uważa, że to Michael Schumacher jest ważniejszy dla firmy Ferrari, czy też Michael Jordan dla Chicago Bulls, niż odwrotnie. Porównuje, jak niska była pensja Jordana w porównaniu z przychodami ligi NBA i klubów z jego obecności.

Jednakże istnieją spore różnice między sportem i biznesem. Jak stwierdza: „Sport jest prosty, przejrzysty, bezpośredni i uczciwy. Wygrasz lub przegrasz, każdy widzi rezultat. Biznes z drugiej strony jest dużo bardziej skomplikowany i wpływa na niego znacznie więcej czynników. Umowa może być świetna, korzystna dla obu stron, ale ciągle może nie zostać podpisana ze względu na to, że ludzie mogą ukrywać swoje polityczne lub strategiczne interesy”[12]. Następną różnicą jest to, że w biznesie trwa wszystko dłużej i jesteś zależny od innych: „Byłem niecierpliwy, próbując przenieść zasady ze sportu do biznesu. W mojej poprzedniej karierze jedno uderzenie mogło zapewnić wynik, tutaj potrzeba wielu spotkań, prezentacji, koncepcji. Po raz pierwszy byłem uzależniony od innych ludzi i nie zawsze stawiałem na dobrego konia”[13]. Borys przyznaje, że ponieważ nie rozumiał, jak działa pole biznesu, to niejednokrotnie stawiał na niewłaściwe projekty i na niewłaściwych ludzi. Biznes okazał się trudniejszy od sportu i jak stwierdził optymistycznie: „Mogę nawet nie zobaczyć kulminacji mojej kariery biznesowej do pięćdziesiątki. Ale jestem na drodze do osiągnięcia tego”[14]. Jak pokazała historia, niestety się to nie udało. Dziś Boris ma 55 lat i jest niemalże bankrutem.

Podsumowanie

Książka jest ciekawą autobiografią supergwiazdy sportu, która ze statusu multimilionera stała się bankrutem. Co jednak można oczekiwać od chłopca, który już na „osiemnastkę” wygrywa dwa razy Wimbledon. Sam Boris przyznał, że nie był wystarczająco dojrzały. W książce opisuje swoje rozwody, a także znaną historię z nieślubnym dzieckiem, kiedy w pewnym sensie stał się ofiarą podstępu. W czasie pisania książki chciał się skupić przede wszystkim na miłości do swoich dzieci, a także odbudowaniu swoich finansów po kosztownych rozwodach, nieudanych inwestycjach biznesowych i procesach sądowych.

Na blogu poznamy więcej takich sytuacji. Już wkrótce przedstawię fascynującą historię Denisa Rodmana, który pokonał drogę od zamiatacza lotniska do gwiazdy koszykówki, został multimilionerem, a następnie utracił majątek. Takich historii jest więcej, przedstawię też historię biznesmenów, którzy utracili miliardy USD i zostali bez niczego.

Materiał edukacyjny

Film o tym, jak Boris Becker utracił fortunę o wartości 170 mln USD:


[1] Boris Becker, „The Player”, Bantam Books, London 2004, s. 14.

[2] Tamże, s. 19.

[3] Tamże.

[4] Tamże, s. 92.

[5] Tamże.

[6] Tamże, s. 136.

[7] Tamże.

[8] Tamże, s. 138.

[9] Tamże, s. 143.

[10] Tamże, s. 291.

[11] Tamże, s. 146.

[12] Tamże.

[13] Tamże, s. 147.

[14] Tamże, s. 148.

Udostępnij: