Scottie Pippen – „Moja droga na szczyty NBA”
„Byłem talentem do gry w Division 1, uwięzionym na uczelni z Division 2, przestraszonym, że go nikt nigdy nie odkryje. Nie było wtedy internetu. Dziś jeśli jakiś zawodnik jest dobry, bardzo szybko go ktoś odnajdzie”[1].
„Koszykarze tylko przez krótki czas mogą zarabiać duże pieniądze i ten czas może dobiec końca zanim się zdążysz zorientować”[2].
Dzisiaj przedstawię Scottie Pippena, jedną z gwiazd i sześciokrotnego mistrza NBA Chicago Bulls. Książka, którą zrecenzuję: „Bez krycia” (Scottie Pippen oraz Michael Arkush, Wydawnictw SQN, Kraków 2022), została napisana przez 57-letniego dziś Scottie Pippena w 2021 roku. Stanowi w pewnym sensie odpowiedź na dziesięcioodcinkowy serial „Ostatni taniec”, który powstał przy współudziale Michaela Jordana (producent: Netflix, 2020). Scottie podczas swojej siedemnastoletniej kariery w NBA zarobił 109 mln USD (więcej niż Michael Jordan, który zarobił na pensjach w NBA 94 miliony USD). Oprócz tego Scottie zarobił dziesiątki milionów dolarów na reklamach, ale jego majątek wynosi obecnie około 20 mln USD (majątek Michaela Jordana to 1,7 mld USD).
Niestandardowa droga na szczyt NBA

Scottie Pippen, będąc gwiazdą Chicago Bulls, zawsze pozostawał w cieniu supergwiazdy klubu Michaela Jordana. Scottie urodził się w niewielkiej prowincjonalnej osadzie Hamburg w stanie Arkansas. Pochodził z dość biednej, wielodzietnej rodziny. Jak sam stwierdza: „Byliśmy biedni pod każdym względem. Gdy się urodziłem, we wrześniu 1965 roku, nasz dom miał tylko 4 pokoje i przez wiele lat korzystaliśmy z jednej łazienki”[3]. Scottie w przeciwieństwie do większości gwiazd NBA (ale nie wszystkich; opiszę na blogu równie ciekawą drogą Dennisa Rodmana) nie był gwiazdą Division 1, uniwersyteckiej ligi NCAA będącej najbardziej prostą drogą do kariery w NBA. Dla porównania, Michael Jordan przed wejściem do NBA był gwiazdą, koszykarzem roku i mistrzem NCAA. Pippenowi nigdy nie udało się zagrać nawet w Division 1 NCAA.
W dzieciństwie Scottie bardzo dużo czasu musiał poświęcić na opiekę nad niepełnosprawnymi członkami rodziny, sparaliżowanym po ciężkim pobiciu bratem Ronnim oraz sparaliżowanym ojcem. Konieczność ciągłego noszenia ciężkich członków rodziny spowodowała, że w przyszłości miał poważne problemy z kręgosłupem, co się objawiało bólem pleców w ciągu całej kariery. W młodości nie miał wiele czasu na koszykówkę, a jego zbawieniem okazało się wybudowanie publicznych boisk koszykarskich w pobliżu miejsca zamieszkania. Jak stwierdza: „Gdyby nie te boiska, nie nauczyłbym się grać w koszykówkę w idealnym wieku, gdy kształtowała się moja osobowość. (…) Możesz sobie godzinami trenować na własnym boisku i może być ono najlepszej jakości, ale dopiero kiedy się będziesz codziennie sprawdzał w rywalizacji z rówieśnikami, dowiesz się, czy masz wszystko co potrzebne, żeby wygrywać”[4].
Scottie w swojej książce pokazuje, jak bardzo wdzięczny jest lokalnym trenerom w dość przeciętnych klubach za wszystko, czego go nauczyli. Mówi wprost o swojej alternatywnej przyszłości, że gdyby nie ich pomoc to: „Tak jak wiele dzieciaków, z którymi dorastałem, pozostałbym w Hamburgu, może nawet pracowałbym w miejscowej papierni i żadne z moich marzeń by się nie spełniło”[5]. Dzięki lokalnej drużynie otrzymał stypendium na Uniwersytecie w Central Arkansas w Division 2 NCAA, czyli w drugiej lidze, w której grał do końca swojej juniorskiej kariery. Jego drużyna, mimo potencjału, nie weszła nawet do finałów 2 NCAA. Mimo to, dzięki wsparciu trenerów swojej drużyny, którzy znali głównych scoutów NBA, został rekomendowany do turniejów testowych do draftu NBA i udało mu się.
Relacja z Michaelem Jordanem
Książka jest warta przeczytania również dlatego, że pokazuje relacje w drużynie mistrzowskiej. Jeśli chodzi o Chicago Bulls, to absolutną gwiazdą był Michael Jordan i de facto, jak stwierdza autor, nigdy nie miał z nim bliskiej relacji. W swojej książce opisuje, że on i wielu innych członków zespołu Bulls mieli za złe Michaelowi promowanie przede wszystkim siebie, co w szczególności było widoczne na przykładzie serialu „Ostatni taniec”, gdzie w wielu przypadkach Pippen został przedstawiony jako czarny charakter, a Jordan wszędzie jako największa gwiazda. Scottie, wychowany w wieloletniej rodzinie, zmuszony do opieki nad niepełnosprawnymi członkami rodziny, uważał, że w drużynie każdy zawodnik jest tak samo ważny i argumentuje, że Chicago Bulls nigdy nie zdobyliby mistrzostwa NBA z samym Michaelem Jordanem. Wcześniej grali kilka sezonów z Michaelem Jordanem, ale bez m.in. Pippena czy Granta, i przegrywali m.in. z Detroit Pistons. Sam Pippen nigdy nie zabiegał mocno o przyjaźń Jordana, gdyż traktował go jak kolegę z klubu, a nie jak gwiazdę, podobnie jak wielu innych koszykarzy.
Książka jest ciekawa, gdyż opisuje, jak skomplikowaną ewolucję przeszli Bullsi od głupiego grania na Michaela Jordana: „Rozmawialiśmy często z Horacem, że biegamy w światłach reflektorów, jak te jelenie, nie mając pojęcia, po co to właściwie robimy. Po co się męczyć? I tak wiadomo, że żaden z nas nie zatrzyma piłki, bo dostanie ją Michael”[6]. Transformacja strategii dzięki nowemu trenerowi Philowi Jacksonowi sprawiła, że Bulls zaczęli grać bardzo skomplikowaną taktyką, gdzie często Michael szedł jak przynęta przyciągająca paru obrońców i odgrywał piłkę do niepilnowanego słabszego zawodnika, który wykańczał akcję. Scottie Pippen zagrał później jeszcze w kilku innych klubach NBA. Uważał, że ich brak sukcesów polegał często nie na niskich talentach indywidualnych zawodników, ale na prymitywnej taktyce grania (czyli „laga na najlepszego”).
Stosunek do pieniędzy
W filmie „Ostatni taniec” Scottie Pippen jest przedstawiony trochę jako naiwniak, który podpisał gorszy długoterminowy kontrakt z Chicago Bulls jeszcze przed zdobyciem tytułu mistrzowskiego. Będąc drugim najlepszym zawodnikiem klubu, był opłacany na poziomie szóstego. W książce dokładnie opisuje swoje motywacje i mówi, że nie żałuje takiego wyboru. Jak stwierdza: „Z powodu tego, co się stało z moim ojcem i bratem, bardzo wcześnie nauczyłem się, że możesz stracić wszystko bez żadnego ostrzeżenia. Nie mogłem sobie pozwolić na ryzyko kontuzji i zostać z niczym”[7].
Ogólnie książka pokazuje, jak nieprofesjonalną od strony menadżerskiej organizacją było zawsze Chicago Bulls w porównaniu z innymi czołowymi klubami NBA, a także – właściwie przez całą karierę Scottie – jak próbowało „przyciąć” pracowników na kontraktach lub wypłacać je w jakiś dziwnych ratach. Pippen opisuje również życie koszykarzy NBA, których porównuje do pionków, gdyż w żadnej innej branży nie mogą ci powiedzieć: „Hej, Johnny, bardzo mi przykro, że muszę ci to przekazać, ale nasza firma podjęła decyzję o przeniesieniu cię do Buffalo. Twój samolot startuje o ósmej. Miłego życia”[8]. Sam Scottie nieraz był przestraszony widmem sprzedania go do jakiegoś wyjątkowo słabego klubu NBA.
Podsumowanie
Sport jest obecnie jedną z dróg, które mogą prowadzić od biedy do zamożności. Liga koszykarska NBA jest bardzo dobrym takim przykładem. Książka Scottie Pippena pokazuje drogę z prowincjonalnego ubóstwa do szczytu kariery w NBA.
Na blogu będę również przedstawiał autobiografie innych zawodników NBA (w tym fascynującą drogę Dennisa Rodmana!). Książkę Scottiego szczerze polecam, ponieważ bardzo dobrze się ją czyta i przedstawia wiele niuansów, o których się nie dowiemy i nad którymi się nie zastanawiamy, oglądając NBA czy uprawiając sport.
Materiały edukacyjne:
1. Scottie Pippen oprowadza po swoim domu:
2. Serial „Ostatni taniec” opowiadający historię sześciu tytułów mistrzowskich NBA dla Chicago Bulls oczami Michaela Jordana.
Ostatni taniec | Oficjalna witryna Netflix
[1] Scottie Pippen, Michael Arkush, „Bez krycia” , Wydawnictwo SQN, Kraków 2022, s. 81. [2] Tamże, s. 184. [3] Tamże, s. 37. [4] Tamże, s. 47. [5] Tamże, s. 56. [6] Tamże, s. 119. [7] Tamże, s. 41. [8] Tamże, s. 133.
Skomentuj