Thomas J. Watson Junior – „Tak powstał IBM”

„W całym IBM nie było nikogo, kto miałby pojęcie choć o jednej setnej możliwości, jakie dają komputery”[1]. Zawsze zadawałem sobie pytanie, ile razy więcej jestem wart dla IBM od tych najmniej zarabiających w firmie? Dwa razy tyle? Na pewno. Dziesięć razy tyle? Być może. Dwadzieścia razy? Raczej nie”[2].

Tym razem swój wpis poświęcę historii Thomasa Watsona, twórcy IBM oraz jego syna Thomasa J. Watsona Juniora. Obaj byli odpowiednio pierwszym i drugim prezesem firmy IBM. Książkę pt.: „Ojciec i syn. Tak powstał IBM” (Wydawnictwo „Iskry”, Warszawa 1994) napisał Thomas J. Watson Junior. Publikacja ta, podobnie jak przedstawiane na blogu wspomnienia Davida Packarda, czy Raya Kroca, należy do najważniejszych dzieł opisujących historię biznesu w Stanach Zjednoczonych i na świecie z perspektywy twórców największych firm na świecie. Majątek Thomasa J. Watsona Juniora z pewnością zaliczał go do grupy ludzi o najwyższych aktywach na świecie. Dość powiedzieć, że ojciec w szczytowym momencie kariery posiadał 5% akcji firmy IBM (dla porównania Bill Gates posiada obecnie około 1,3% akcji Microsoftu).

Od ubogiego domokrążcy do najlepiej zarabiającego sprzedawcy USA

W przeciwieństwie do obecnych miliarderów, w XIX i XX wieku wiele osób, które osiągnęły szczyty biznesu, nie posiadało na początku niemalże niczego. Thomas Watson zaczynał jako domokrążca sprzedający maszyny do szycia w podejrzanej firmie, a podczas wyjazdów sprzedażowych spał gdzie się dało (np. na zapleczach sklepów). Pierwsze dziesięć lat jego kariery to przeskakiwanie między podejrzanymi firmami, w których starał się jak najlepiej wykorzystać swój największy talent – sprzedawcy. Przełomem stała się praca dla legendarnego Johna Pettersona i jego National Cash Register, firmy, która jako pierwsza w Stanach Zjednoczonych wprowadziła systematyczne i agresywne metody sprzedażowe. Dla Thomasa, który był prawą ręką Pettersona, sprawa skończyła się niezbyt przyjemnie, gdyż jako młody człowiek otrzymał wyrok za łamanie prawa antymonopolowego, co utrudniło mu dalsze poszukiwanie pracy.

Otrzymał ją dopiero w firmie o dźwięcznej nazwie Computing-Tabulating-Recording Company (CTR) w 1914 roku, mimo że formalnie musiał jeszcze odbyć wyrok więzienia. Thomas Watson jako prezes CTR i szef sprzedaży przeobraził zupełnie model działania CTR i stworzył jeden z najmocniejszych systemów sprzedażowych w Stanach Zjednoczonych. Watson nie lubił dziwnie długiej nazwy firmy i w 1924 roku przekształcił ją na International Business Machines (IBM). Firma rozwijała swój własny model sprzedażowy z codziennymi pieśniami sprzedawców, sloganami i innymi rytuałami, a głównym produktem były maszyny na karty dziurkowane (choć mieli również np. maszynki do mięsa). Firma się rozwijała, a w roku 1937 Watson znalazł się na pierwszym miejscu listy najlepiej zarabiających pracowników w USA z zarobkami na poziomie 365 000 USD. Mimo tak wysokich zarobków, Thomas Watson wszystkie pieniądze reinwestował w agresywne skupowanie akcji IBM i dlatego aż do późnej sześćdziesiątki rodzina nie miała zbyt wielkiego majątku (poza akcjami), a Thomas był mocno zadłużony prywatnie (ponad 100 000 USD długu). W czasie Wielkiego Kryzysu, jeśli cena akcji IBM spadłaby parę dolarów niżej, to rodzina Watsonów zostałaby bankrutami.

Benefity pracownicze

Firma IBM słynęła z indywidualnego podejścia do pracowników i benefitów pracowniczych. Prawie nie możliwe było zostanie zwolnionym z firmy, gdyż Watson starał się prawie w ogóle nie zwalniać pracowników. Jeśli ktoś nie sprawdzał się na danym stanowisku, po prostu przesuwano go w inne miejsce, gdzie mógł się lepiej odnaleźć. Firma była też jedną z pierwszych w Stanach Zjednoczonych, która zaczęła płacić pracownikom fizycznym regularną pensję (a nie dniówkę lub akord), zrównując płace pracowników fizycznych z umysłowymi. Watson, który pracował przez wiele lat fizycznie bez środków do życia, doskonale rozumiał sytuację pracowników pracujących na taśmie i starał się zapewniać nowoczesne benefity, takie jak np. emerytury. Firma skupowała całe połacie działek, by pracownicy mogli się na nich pobudować. Standardem było wysyłanie pracownikom kwiatów na specjalne okazje i odwiedzanie chorych pracowników w szpitalach. Zarówno Watson jak i jego syn uważali się przede wszystkim za ludzi pracy, w mniejszym stopniu za biznesmenów, dlatego starali się jak najwięcej przebywać wśród pracowników każdego szczebla (np. Watson senior aż do śmierci jeździł po całym kraju, odwiedzał pracowników IMB i jadał z nimi kolacje). Słynny slogan Watsona brzmiał: „kierownik jest pomocnikiem swoich pracowników” i tego oczekiwał od kadry kierowniczej.

Książka opisuje, że pracownicy mieli do tego stopnia zaufanie do firmy, że żony wysyłały pisma informujące, że mąż znalazł kochankę lub że kierownik źle potraktował pracownika, a rodzina Watsonów (wraz z matką seniorką) zastanawiali się, co zrobić z otrzymaną informacją, jak zaradzić trudnej sytuacji. Tego typu podejście nie jest możliwe w odczłowieczonych firmach jak Uber czy Netflix, gdzie slogany mówią jasno: „nie jesteśmy rodziną”. IBM był inny. Gdy w 1937 roku odbywała się Wielka Wystawa Światowa w Stanach Zjednoczonych, hasło brzmiało: „PRZYJEŻDŻAJĄ WSZYSCY”. IBM wydał niebotyczną sumę miliona dolarów na zorganizowanie wystawy, transport wszystkich (sic!) 10 000 pracowników z rodzinami na trzy dni do Nowego Jorku i zakwaterowanie ich w hotelach z wyżywieniem (wielu z nich nigdy nie było w „Wielkim Jabłku”). Wizerunek firmy dla założyciela był bardzo ważny. Niezmiernie istotną uwagę przykładał do wyboru osób na recepcję, gdyż uważał, że recepcjonistka czy recepcjonista są pierwszym wizerunkiem firmy i od razu powinni aktywnie i przyjaźnie witać każdego przychodzącego gościa. Osobiście wybierał pracowników na recepcję i mocno ich wspierał.

Uważam, że na świecie jest popyt na maksimum 5 komputerów (Thomas Watson, 1943)

Paradoksalnie Thomas Watson nie chciał wprowadzać komputerów do oferty IBM, gdyż uważał, że głównym biznesem firmy pozostaną karty dziurkowane. To jego syn Thomas Watson Junior (autor książki) zasłynął z wprowadzenia komputerów do IBM. Natrafił przy tym na bardzo duży opór (pamiętamy studium przypadku Kodaka, gdzie kierownictwo zablokowało fotografię cyfrową), a kiedy zlecił inżynierom IBM ekspertyzę czy warto wchodzić w komputery, odpowiedź brzmiała jasno: „komputery nie są potrzebne, przyszłość mają karty dziurkowane”. Następnie poprosił o ekspertyzę najlepszych sprzedawców IBM. Ci nie mieli wątpliwości: „stawiajmy na karty drukowane, komputery nie będą potrzebne”.

Mimo to Thomas Watson Junior miał podobne przekonanie jak Reed Hastings w Netflix. Intuicja mu podpowiadała, że jak nie wejdą w komputery, to jutro ich nie będzie. Inżynierowie nie chcieli komputerów, ponieważ nie mieli kompetencji elektronicznych (większość z nich była samoukami, bez wykształcenia), a sprzedawcy woleli sprzedać 100 maszyn do dziurkowania niż komputer, który ich zastąpi. Poza tym wszyscy włącznie z Watsonem Juniorem nie wiedzieli zbytnio, czym są komputery. Do pójścia w komputery IBM zainspirował się, obserwując działania J.P. Eckerta oraz J.W. Mauchly’ego, twórców pierwszego komputera ENIAC w latach 1943-1945. Ponieważ umarł ich sponsor, próbowali sprzedać koncept firmie IBM, która odrzuciła ideę ze względu na obawę przed prawem antymonopolowym. Podkupiła ich Rand Corporation, gdzie powstał UNIVAC, pierwszy komputer, który podbił media, przewidując wynik wyborów w USA. Wówczas IBM rzucił się do konkurencji z UNIVAC, zbierając masę krytyczną inżynierów elektroników (jak mówi Watson Junior, brano wszystkich kogo się dało!), a także dzięki solidnej sieci sprzedawców i dystrybucji, której nie miała konkurencja. Podstawy sieci sprzedaży pomogły IBM odnieść sukces, mimo że jak stwierdził Watson Junior, konkurencja miała lepszy technologicznie produkt (jednak to IBM na długo przed rozpoczęciem produkcji miał już zdobyte zamówienia). Wieloletnie doświadczenie w budowie sieci sprzedawców i dystrybucji dało przewagę firmie IBM. Innym powodem było to, że podczas, gdy konkurencja działała laboratoryjnie, firma IBM od razu zaplanowała produkt do produkcji masowej w fabrykach, co dało jej przewagę zarówno ilościową, jak i w nasyceniu rynku. Firma przyciągnęła też wyrafinowanych naukowców, a szefem badań zrobiła Emanuela Manni Piore. Ten wybitny naukowiec pozwolił IBM szybko wyprzedzić technologicznie UNIVAC, a jak stwierdza Watson Junior: „Nasi inżynierowie byli zaskoczeni, że IBM finansuje prace doświadczalne w dziedzinach zupełnie egzotycznych, jak nadprzewodnictwo i sztuczna inteligencja, które przez dziesiątki lat, a może nigdy nie przyniosą zysku. To, co nasi inżynierowie uważali za badania podstawowe, Piore często odrzucał, uważając je za zwykłe prace rozwojowe. Z kolei to, co on uważał za prace badawcze, było tak odległe od tego, co robili nasi inżynierowie, że nie potrafili dostrzec w tym żadnego sensu”[3].

Podsumowanie

Długo można by pisać, ponieważ książka jest naprawdę ogromną skarbnicą wiedzy o historii biznesu w Stanach Zjednoczonych i komputeryzacji. Na blisko czterystu stronach możemy poznać osobiste świadectwo spisane przez jednego z najważniejszych magnatów biznesu w USA. Oprócz biznesu opisuje on też prywatne relacje z rodziną (np. to, że obraził się na siostrę na wiele lat za sprzedaż akcji IBM lub konkurencję z bratem o władze nad IBM), a nawet jego pasję do ZSRR i Jakucka (służył tam jako pilot marynarki wojennej, a potem już na emeryturze odwiedził to miejsce jako ambasador USA w ZSRR).

Whatson był skromną osobą i nawet cytat zamieszczony na początku wpisu pokazuje, że nie wyceniał swojej pracy wiele więcej niż zwykłego pracownika fizycznego firmy (popatrzmy obecnie na to, jak wyceniają swoją pracę właściciele firm technologicznych, czy bankowych, którzy nieraz dostają 500-1000 razy większą pensję niż zwykli pracownicy i uważają, że na to zasłużyli). Jak twierdził Thomas Watson Senior: „w biznesie nepotyzm jest rzeczą pożądaną”, a Junior żałował, że na miejscu prezesa IBM nie wychowali żadnego następcy z rodziny do objęcia władania firmą. Mimo że pisane ponad 30 lat temu, proroczo brzmią opisy Watsona, jak może wyglądać bezrobocie technologiczne i całe miasta pozbawione pracy ze względu na technologię. Książkę polecam, a ponieważ tematy biznesowe nie znajdują uznania w Polsce, można ją kupić na Allegro za kilka złotych.

Materiał edukacyjny:

Krótka historia IBM (5 minut) w filmie wideo:


[1] Thomas J. Watson Junior, Ojciec i syn. Tak powstał IBM, Wydawnictwo „Iskry”, Warszawa 1994, s. 196.

[2] Tamże, s. 263.

[3] Tamże, s. 214.

Udostępnij: