Serena Williams – „Wiara i tenis”

„Nasza rodzina stała się symbolem nietypowej tenisowej kariery i tego, co ludzie potrafią zrobić, jeśli mają wizję i determinację, kiedy sięgają poza to, co znają, po coś nowego”[1].
„Rodzice uważali, że religia jest najważniejszym elementem naszego życia – religia i edukacja”[2].

Ostatnio miałem sporo pracy z książkami, stąd pewna nieregularność we wpisach na blogu dotyczącym mojego tematu, czyli miliarderów. Kontynuuję opisy kobiet multimilionerek i w okresie wakacyjnym zdecydowana większość wpisów będzie im poświęcona. Dzisiejszą bohaterką jest Serena Williams, tenisistka oraz zwyciężczyni 23 turniejów Wielkiego Szlema w signlu (jedyną osobą, której udało się wygrać w historii więcej turniejów jest Margaret Court z 24 zwycięstwami). Co ciekawe zarówno Serena Williams, jak i Margaret Court łączy wyjątkowa religijność. Margaret Court jest nawet aktywistką religijną, za co spotyka ją w Australii wiele problemów i prześladowań. Ostatnio próbowano zdjąć jej nazwisko z głównego kortu z Australian Open. Serena Williams znalazła się na tym blogu ze względu na zgromadzony majątek, który obecnie wynosi według szacunków Forbesa 225 mln USD, co plasuje ją w absolutnej elicie sportowców świata. Sama Serena uważa, że pieniądze nie mają dla niej większego znaczenia, a nawet znana jest z oszczędnego trybu życia (wydaje jedynie na córkę Olympię). Co ciekawe, kiedy była kilkukrotną zwyciężczynią Wielkiego Szlema zdarzało się jej brać autobus nocny z Los Angeles do Nowego Jorku, by nie wydawać pieniędzy na przeloty. Książka, którą dziś zrecenzuję, to autobiografia Sereny Williams „Moje życie” napisana wspólnie z Danielem Paisnerem (wydanie polskie 2013; wydawnictwo Bukowy Las).

Ubogie początki

Tak jak w przypadku innych opisanych przeze mnie sportowców multimilionerów (np. Pelego czy Neymara), pomysł na życie dla Sereny (i jej siostry Venus, o której książce napiszę w innym wpisie!) wymyślili rodzice, a przede wszystkim ojciec Richard Williams. Skąd taki pomysł? W przeciwieństwie do ojca Neymara czy Pelego, Richard Williams nie miał nic wspólnego ze sportem ani tym bardziej z tenisem. Na pomysł wpadł, gdy oglądał telewizję w 1978 roku i dowiedział się, że zwyciężczyni French Open, Rumunka Virginia Ruzici, zarobiła w ciągu tygodnia gry 40 tysięcy dolarów. Jak stwierdza Serena: „Było to więcej niż mój tato przez cały rok. Nie mógł w to uwierzyć, zwłaszcza porównując tenis do ciężkiej pracy, którą wykonywał, by zarabiać na życie, a także do tej, jaką wykonywała mama i wszyscy, których znali!”[3].Richard Williams uważał, że tenis da córkom zupełnie inne życie, na innym poziomie, bez niepewności, trudu oraz biedy, która była ich codziennością w Compton. Ponieważ nie mieli pieniędzy, Richard postawił na samą naukę. Kupił wszystkie możliwe książki i czasopisma o tenisie, zaczął oglądać tenis w TV i w ten sposób opanował podstawy gry, aby uczyć córeczki. Nie mieli wówczas pieniędzy nawet na prywatne korty, dlatego brał do samochodu wszystkie córki (było ich w sumie pięć, z czego Venus i Serena – są najbardziej znane, ale pozostałe trzy Isha, Yetunde oraz Lindrea również grały) i jeździli po publicznych kortach wokół Los Angeles, by móc pograć. Jak wspominała Serena Williams, wiele kortów było w opłakanym stanie, brudnych, z metalowymi siatkami oraz porozrzucanymi wokoło strzykawkami po narkotykach. Mimo to Richard nie rezygnował ze swojego planu i codziennie dzieciaki trenowały po kilka godzin. Mimo, że często wyśmiewano ich na kortach (był to wówczas sport zdominowany przez białych), robili spokojnie swoje. Serena stwierdza: „Tato naprawdę próbował nam stworzyć profesjonalne tenisowe środowisko, nie wydając na to ani grosza”[4]. Richard Williams jeździł po wszystkich okolicznych turniejach, by podpatrywać jak trenują zawodniczki, jak zachowują się trenerzy, a także by podpatrywać różne zagrania. Kiedy córki trochę dorosły, zdecydował, żeby zmienić miejsce zamieszkania z Kalifornii na Florydę, gdyż tam są najlepsze akademie tenisa. Poza tym chodziło o to, aby córki uniknęły wojen gangów, które mocno uderzyły w Compton (ich siostra Yetunde stała się przypadkową ofiarą jednej z takich strzelanin kilka lat później).

Motywacja

Znaczną część książki Serena poświęca kwestii motywacji sportowca. Dla niej istotna była zarówno motywacja pozytywna, jak i co interesujące motywacja negatywna. Pozytywną motywację czerpała przede wszystkim ze swojej wiary. Już od małego dziecka kilka razy w tygodniu chodziła na spotkania biblijne (jest Świadkiem Jehowy). Zawsze przed snem czyta Biblię, która jest dla niej najważniejszym elementem inspiracji. W książce opisuje, jak w trakcie pojedynków tenisowych modli się do Boga o siłę i możliwość dobrej gry. Innym stałym elementem jej motywacji są tzw. karteczki mocy. Serena jest znana z tego, że na każdy mecz przylepia na swoją torbę tenisową po kilka karteczek z cytatami, które mają ją wzmacniać, np.: „Kiedy zawodzisz, zawodzisz samą siebie”. Wiele z tych cytatów motywacyjnych jest przedstawionych w książce. Na każdy mecz bierze inne karteczki i dają jej one siłę w trakcie gry.

Jeśli chodzi o motywację negatywną, to jedną z inspiracji Sereny była chęć dorównania siostrze Venus, która była młodym geniuszem gry w tenisa i przez wiele lat dominowała na kortach światowych, pozostawiając Serenę w tle (nawet w dzieciństwie sponsorzy interesowali się Venus). Siostry się bardzo kochają i wspierają, jednakże Serena miała chęć dorównania siostrze. Motywowało ją również to, aby dokonać czegoś wielkiego jako Afroamerykanka, gdyż wielokrotnie spotykała się na kortach z rasizmem, co sprawiało, że chciała wygrywać i pokazać innym, że się nie podda. Opowiada, jak zmotywowały ją wizyty w „zamkach niewolników” w Afryce, a szczególnie Cape Coast Castle w Ghanie, gdzie biali administratorzy mieli piękny zamek u góry, a czarni byli wrzuceni do lochów pod ziemią, gdzie nieraz miesiącami czekali na transport, umierając stłoczeni w ciemnościach. Matkom zabierano dzieci, o których słuch zaginął na zawsze. Były to rozsiane po Afryce tzw. miejsca bez powrotu (ang. point of no return), z których nigdy nikt nie wrócił.

Serena stwierdza, że nigdy nie motywowały ją do gry pieniądze. Nigdy się nad nimi nie zastanawiała, grając, a celem zawsze była jak najlepsza gra. Co ciekawe, kiedy jej siostra wygrała pierwszy turniej i otrzymała 5000 USD, uważała ją za najbogatszą osobę na ziemi.

Podsumowanie

Książka Sereny Williams jest bardzo interesująca i pokazuje, jak wiele może zdziałać człowiek bez żadnych zasobów finansowych, know-how, jeśli tylko ma wizję i pomysł. Rodzina Williams była biedna, nie miała nic wspólnego z tenisem, lecz tylko marzenie, by osiągnąć coś więcej oraz zdobyć lepsze i ciekawsze życie dla swoich córek. Warto przeczytać tę książkę, aby dowiedzieć się więcej o potędze motywacji i przekonać się, że można zdobyć duże pieniądze, wykonując coś dobrze i nie myśląc o zarobku.

Materiały dodatkowe

Krótka przemowa motywacyjna Sereny Williams:


[1] Serena Williams, Daniel Paisner, „Moje życie”, Wydawnictwo Bukowy Las, Wrocław 2009, s. 21.

[2] Tamże, s. 103.

[3] Tamże.

[4] Tamże, s. 26.

Udostępnij: