Edward Piszek – „Historia «króla mrożonek». Jak Polak zbudował największą firmę prywatną w USA”
Po kolejnej przerwie spowodowanej nawałem zajęć powracamy do bloga, bo czeka do zrecenzowania kilkanaście książek już przeczytanych.
Książka, którą dzisiaj omówię ma tytuł „Jak zostałem milionerem. Autobiografia” Edwarda J. Piszka (BGW, Warszawa 1992). Autor to postać w dużym stopniu zapomniana w Polsce, jednakże niesłusznie. Edward Piszek był właścicielem jednej z największych prywatnych firm w Stanach Zjednoczonych (chodzi o firmy nienotowane na giełdzie; obecnie największą firmą prywatną w USA jest Cargill, a na 4 miejscu Mars – producent batoników). Posiadając ponad 700 tysięcy akcji, był również największym prywatnym akcjonariuszem firmy Chrysler (w czasie, gdy rządził nim Lee Iaccoca). Mimo że Edward Piszka swoją wspaniałą firmę utracił, możemy go zaliczyć do panteonu największych polskich przedsiębiorców wszechczasów obok m.in. Antoniego Patka (właściciela i twórcy firmy Patek & Philippe, luksusowego producenta zegarków z Genewy, którego biografię wkrótce przedstawię).
Skala majątku Edwarda Piszka jest trudna do oszacowania, ale w czasie kiedy sprzedał firmę posiadała ona obrót w wysokości 125 milionów USD rocznie i była liderem rynkowym, posiadając 25% rynku mrożonych ryb w Stanach Zjednoczonych. Piszek znany jest z przeznaczania wielkich sum na patriotyczne projekty związane z Polską, a także z dobrej znajomości z bł. Stefanem Wyszyńskim, Prymasem Tysiąclecia, oraz św. Janem Pawłem II (także zanim został papieżem). Urodził się w USA, a do zaangażowania w sprawy Polski przekonał go Afroamerykanin, który pracował dla NGO pomagającego chorym na gruźlicę w Polsce.
„Klasowy klaun”, który próbuje się wybić
Znaczną część swojej autobiografii Autor poświęca środowisku, w którym się wychował. Niemal każdy z jego otoczenia uważał, że osoba taka jak on może co najwyżej skończyć szkołę średnią i nająć się do ciężkiej pracy fizycznej. Piszek od początku marzył o czymś więcej i odkładał pieniądze, by skończyć Wharton Business School, obecnie czołową uczelnię biznesową świata. W czasach jego młodości była to wyróżniająca się szkoła handlowa. Problem polegał na tym, że jak twierdził: „W umysłach ciężko pracujących rodziców uczelnia funkcjonowała jako miejsce przeznaczone dla innych, nie należące do naszego świata. (…) Nikt, a w żadnym przypadku nie moja mama, nie brał nawet przez moment pod uwagę, że mógłbym się dalej uczyć po skończeniu liceum”[1]. Uściśla: „Dodam, dla pełnego obrazu, że absolutnie nikt nie popierał moich wieczorowych studiów w szkole handlowej”[2]. Parę stron dalej stwierdza: „W rzeczywistości byłem w mniejszym lub większym stopniu wyśmiewany za to, że za wszelką cenę próbuję się wybić”[3].
Na uczelni, próbując zdobyć akceptację, grał rolę klauna klasowego. Pewnego dnia otrzymał lekcję od profesora Cunninghama, który tak mu powiedział: „Nigdy nie zarobisz na życie. Twój angielski jest skandaliczny i ukrywasz to udawaniem klauna. (…) Czytuję Twoje prace dość dokładnie. Ty naprawdę usiłujesz coś powiedzieć i to coś głębokiego. Ale zgadnij co się dzieje, kiedy klaun wypowiada głębokie myśli? Nie marnuj tego, co w Tobie tkwi”[4]. W tamtych czasach E. Piszek miał bardzo duże problemy finansowe. Tak stwierdza: „Kiedy ktoś usiłuje walczyć z przeciwnościami, druzgoczącą przeszkodą jest brak pieniędzy. Dolary wydawane na samodoskonalenie interpretuje się jako zaspakajanie próżności”[5]. Pieniędzy w domu brakowało, dlatego m.in. przerwał na rok studia , gdyż nie miał pieniędzy, aby naprawić swojego Forda, którym dojeżdżał na uczelnię. Jego jedynym prezentem ślubnym był opiekacz do grzanek. Gdy obronił tytuł na Wharton School of Business, dokument rzucił ze wstydem na półkę, ponieważ całe jego środowisko uważało to za bzdurną fanaberię, która do niczego nie była potrzebna. Brak wiary innych w jego umiejętności trapił go bardzo. Kiedy wpadł na pomysł założenia firmy, która miała zrewolucjonizować jego życie, przyjaciel skomentował ten pomysł tak: „Ty i ja jesteśmy nikim, a tacy nie mają szans”[6]. Jego szef powiedział mu: „Taki Polak, jak Ty, będzie coś produkował? Eddie, masz chłopie nie po kolei w głowie. Posłuchaj, nie bądź idiotą. Stracisz ostatnią koszulę na grzbiecie i zdechniesz z głodu. Masz do czynienia z prawdziwym światem, chłopcze. Handlarze żywności i jej producenci to dorosłe, duże chłopy. Obedrą Cię ze skóry. (…) Pogryzą Cię i wyplują jak małą pestkę, którą zresztą jesteś. Zobaczysz, za miesiąc przyczołgasz się do mnie z podkulonym ogonem”[7]. W takim to środowisku rodził się biznesowy zmysł Pieszka, a jedynym oparciem dla niego była żona, która wspierała jego pomysły.
Wieczne marzenie o biznesie i zetknięcie się z polityką korporacyjną
Mimo tak niekorzystnego środowiska dla jego pomysłów, Edward marzył o biznesie. Tak powiedział koleżance, która mu pomogła w General Electric: „Wiesz co, Sal, kiedyś będę miał własną firmę. Nie wiem jeszcze gdzie, kiedy, a nawet co to będzie za firma. Ale wiem, przeczuwam, że moje marzenie się spełni. I kiedy już założę własny interes, będziesz u mnie pracownikiem numer jeden”[8[. Swoją drogę zawodową Piszek rozpoczął w Campbell Soup, gdzie mimo sukcesów (np. stworzył broszurę ze „101 metodą sprzedawania zupy Campbella dla sprzedawców”, w której opisał, jak dokładnie sprzedawca ma zagadywać osoby kupujące produkty) nie był doceniany. Zrozumiał, że w korporacji bezpośrednie szefostwo nie ceni ambitnych pracowników, gdyż boi się o swoje stołki. Mimo to Campbell Soup była dla niego zawsze wyznacznikiem korporacji, która trzyma się swoich moralnych zasad. Po zwolnieniu z Campbell Soup pracował w General Electric i nocami dorabiał w różnych małych firmach, by utrzymać dzieci. Ze względu na strajk w General Electric wylądował na bruku i mimo posiadania dyplomu Whartona i nie miał za co utrzymać rodziny.
Ponieważ nie lubił siedzieć z założonymi rękami, podjął się pracy jako kucharz w przydrożnym barze u znajomego. Przygotowywał tam swoją specjalność „smażone kraby”, które miały wkrótce naprowadzić go na życiowy pomysł. Do baru przychodził Duży John, miejscowy bandyta i pijak. Pewnego dnia, gdy wieczorem zabrakło już krabów, powiedział: „Powiedz temu smarkatemu Polakowi, żeby na następny raz miał ich tyle, żeby wystarczyło dla mnie!”[9] Przestraszony Edward kupił dużo więcej krabów, a kiedy Duży John nie przyszedł, został z niesprzedanym towarem. Jak mówił: „mój zysk z pracy stał na piecu, czekając żebym wpakował go do kubła na śmieci”[10]. Wówczas wpadł na pomysł, który zmienił jego życie: „ZAMROZIĆ KRABY! DLACZEGO NIE MIAŁBYŚ ICH ZAMROZIĆ?”[11]
Dzisiaj jest to oczywiste, ale w tamtych czasach mrożonki dopiero raczkowały. Tylko niektóre warzywa sprzedawano w formie mrożonek, nie było jeszcze praktycznie doświadczeń z mrożonymi rybami. Kiedy po weekendzie odmrożone kraby smakowały świetnie, Piszek miał swój pomysł. Jak stwierdza: „Poczułem, że jestem na drodze do prowadzenia swojego biznesu, opartego na mrożonych krabach. Przez osiem lat w Wharton School wymyślałem fikcyjne firmy, ucząc się, jak tworzyć i prowadzić własne przedsiębiorstwo, ale tym razem to nie była fikcja, fantazja, myślałem, przeżuwając drugiego mrożonego kraba. Mrożonki – to musi być przyszłość. Dlaczego nie miałbym założyć firmy sprzedającej kraby?”[12]. Wizualizował to sobie: „Kiedy siedziałem i popijałem kawę w barze, nagle przypomniałem sobie widziane kiedyś zdjęcie H. J. Heinza. Stał przed domem, w którym rozpoczynał działalność. Był to niepozorny, brzydki domek. Wyobraziłem sobie Heinza, jak myśli o założeniu firmy. Potrząsnąłem głową i uciąłem myśl, szepcząc do pustego baru: Przestań głupku. Ty i Heinz, rzeczywiście! Ale nie potrafiłem odpędzić powracającej myśli: dlaczego nie?”[13]
Reszta jest historią
Niesiony duchem czasu (rozwój rynku mrożonek) i marzeniem stworzenia własnej firmy, wiedzą handlową zdobytą na Wharton School of Business oraz doświadczeniem jako sprzedawca dla Campbell Soup z jedynymi 350 USD w kieszeni (sprzedał swojego starego Forda i kupił dużo gorsze auto) założył firmę Mrs. Paul, która miała zdominować rynek mrożonek w Stanach Zjednoczonych, bijąc nawet Campbella. Tworzyli nową branżę i robili to bardzo skutecznie, dzięki wiedzy o zarządzaniu i sprzedaży E. Piszka. Jak stwierdza autor: „Byliśmy pionierami, nie istniały bowiem firmy produkujące mrożone przetwory rybne, od których moglibyśmy się uczyć metod działania. (…) Piekarz korzysta z wielowiekowej tradycji, wiadomo jakie formy czy ubijaki są najlepsze do ciast i ciastek. My musieliśmy improwizować. Na przykład do dzielenia krabów używaliśmy łyżki – czerpaka do lodów, nie istniały bowiem do tego celu chochle”[14]. Firma szybko rosła: „W piątym roku istnienia firma, którą założyliśmy z kapitałem 700 USD, była warta trzech czwartych miliona. Była to wartość potencjalna oparta na szansach rozwoju i rosnącej penetracji rynku. Faktyczna wartość netto wynosiła 150 000 USD”[15]. W książce Autor opisuje wiele technik i sztuczek, które zastosowali, zdobywając rynek. Warto się z nią zapoznać. Zawsze pozostał wierny zasadzie, której nauczył się w Campbell – „grać uczciwie”. Dzięki pracy i wierze we własne możliwości osiągnął sukces. W książce opisuje także zupełnie inne problemy niż te, które spotkał na starcie. Na przykład, jakie problemy mogą być z mieszkaniem w 34-pokojowym domu i jak reagują znajomi, gdy stwierdzasz, że jest za mały i należy dobudować jeszcze pokoje!
Podsumowanie
Omówiona książka to autobiografia wybitnego polskiego przedsiębiorcy. Moim zdaniem powinna być klasycznym dziełem dla Polaków, którzy chcą się uczyć biznesu, chociażby dla „pokrzepienia serc”. Podobnie jak inni wybitni polscy biznesmeni Autor zaczynał od zera, a doszedł na szczyty światowego biznesu. Na blogu poznamy jeszcze drugą jego książkę, w której opisał swoją działalność charytatywną, w tym wsparcie dla Kościoła, Solidarności oraz leczenia Polaków na gruźlicę.
Wkrótce nowe ciekawe książki i biznesmeni z różnych stron świata.
Materiał edukacyjny:
Reklama firmy „Mrs. Paul” założonej przez Edwarda J. Piszka, która zdominowała rynek mrożonek w Stanach Zjednoczonych:
[1] Edward J. Piszek, „Jak zostałem milionerem. Autobiografia”, BGW, Warszawa 1992, s. 25. [2] Tamże. [3] Tamże, s. 30. [4] Tamże, s. 31. [5] Tamże, s. 35. [6] Tamże, s. 53. [7] Tamże, s. 56. [8] Tamże, s. 41. [9] Tamże, s. 50, [10] Tamże, s. 51. [11] Tamże. [12] Tamże, s. 52. [13] Tamże. [14] Tamże, s. 65. [15] Tamże, s. 75.
Skomentuj