Dietrich Mateschitz – „Od marketingowca do najbogatszego Austriaka”
„Po prostu nie wierzę we wszystko, co uczyli nas na studiach ekonomicznych”[1].
Dziś zrecenzuję biografię Dietricha Mateschitza, twórcy Red Bulla, napisaną przez Wolfganga Furwegera i wydaną przez Grupę Wydawniczą Foksal (2012). Książka ta jest zatytułowana „Prawdziwa historia Dietricha Mateschitza – twórcy Red Bull”. Zmarły w ubiegłym roku Dietrich (1944-2022) był założycielem i współwłaścicielem firmy Red Bull (posiadał 49% akcji, pozostałą część należała do tajlandzkiej rodziny jednego z najbogatszych Tajów Chaleo Yoovidhya zmarłego w 2012 r.). Obecnie pakiet akcji założyciela przeszedł w ręce jego jedynego syna Marka Mateschitza.
Wieczny student i marketingowiec
Dietrich Mateschitz urodził się w małym miasteczku Sankt Marein im Mürtzal (obecnie 2713 mieszkańców) w Austrii. Wychowywała go przede wszystkim matka, miejscowa nauczycielka. Po dość słabo napisanej maturze, poszedł na Politechnikę Wiedeńską na Wydział Budowy Statków, aby po czterech semestrach zrezygnować ze studiów i przenieść się na miejscowy Uniwersytet Ekonomiczny. Studiowanie szło mu ciężko. W międzyczasie dorabiał na życie w miejscowych stalowniach oraz jako pilot wycieczek.
Tak pisał o swojej młodości Mateschitz: „Ze wszystkim byłem trochę do tyłu. Zwykle człowiek kończy studia w wieku 22 lat, a nie 28 lat. Później to wszystko się jakoś sumowało, aż wyszedłem na swoje”[2]. Ukończenie studiów zajęło mu dziesięć lat (dwadzieścia semestrów). Po zakończeniu edukacji rozpoczął karierę w korporacjach, na koniec odpowiadając za marketing firmy Blendax GMBH (znanej najbardziej jako producenta pasty blend-a-med). W firmie tej miał spore osiągnięcia, dzięki czemu na zakończenie krótkiej kariery doszedł do wysokiej – nawet jak na tamte czasy – pensji blisko 150 000 DM rocznie.
Marzenie o niezależności i podjęcie ryzyka
Tak jak wielu multimilionerów Dietrich potrafił czytać między wierszami sygnały wysyłane przez gospodarkę. Pracując w korporacji, marzył, aby się usamodzielnić. Brakowało mu jednak pomysłu na firmę i produktu. Praca w korporacji go nużyła, jak twierdził: „Oglądałem wciąż te same szare samoloty, te same szare garnitury, te same szare twarze. Zadawałem sobie pytanie, czy kolejne dekady mojego życia mają wyglądać tak jak ta ostatnia?”[3].
Pomysł na własny biznes przyszedł podczas jednej z podróży służbowych do Hong Kongu podczas której, przeglądając Newsweeka, trafił na listę największych podatników w Japonii. O ile większość współpracowników śmiała się z tego zestawienia, Dietrich zauważył, że największym podatnikiem nie jest koncern Sony czy Panasonic, czy Toshiba, a firma Taisho Pharmaceuticals, producent napoju Lipovitan na taurynie. To oznaczało jedno – marża na napojach z tauryną była ogromna. Dietrich stwierdza: „Od tej pory obserwowałem rynek i próbowałem wszystkich dostępnych napojów tego typu”[4]. Pomyślcie następnym razem, gdy kupicie napój energetyczny, że marża może według ekspertów sięgać 70 procent! [WD] Po dokonaniu przeglądu rynku, w wieku 41 lat zdecydował rzucić pracę w korporacji i zainwestować wszystkie swoje środki 350 tys. EUR w partnerstwo z producentem napoju Krating Daeng (po tajsku: czerwony byk).
Były to ogromne ryzyko, a sam napój przez dłuższy czas nie sprzedawał się dobrze. Jak stwierdzał po latach Dietrich: „Gdyby cała sprawa się nie powiodła, spałbym dzisiaj pod mostem”[5]. Warto zauważyć, że tajski partner, mimo że posiada 51% akcji, jest jedynie partnerem technicznym i nigdy się nie wtrącał w markę Red Bull, a także nie miał większego wpływu na jego rozwój (podobną sytuację mieliśmy w firmie Body Shop, gdzie partner posiadający 50% udziałów nie miał wpływu na firmę: Anita Roddick – „Od Littlehampton do imperium etycznych kosmetyków”).
Gentleman, który szanuje lojalność
Firma Red Bull jest firmą specyficzną. Jest to właściwie koncern marketingowo-sprzedażowy, jako że wszelkie kwestie związane z produkcją i dystrybucją są zawsze outsourcowane i nigdy nie obchodziły firmy. Skład Red Bulla jest podany publicznie (w przeciwieństwie do Coca-Coli) i tak naprawdę cała przewaga, którą wypracowuje ta firma nad konkurentami, to kwestia marketingu. Dietrich całą swoją firmę, a także współpracujących producentów napoju (po outrsourcingu), zgromadził w małych miasteczkach Austrii, gdzie wszyscy się znają.
Nigdy nie miał zamiaru ani odsprzedawać firmy, ani wstawiać jej na giełdzie, dlatego wartość firmy zawsze była określana szacunkowo. W firmie Red Bull panuje dość luźna atmosfera, nie ma dress code’u (poza oficjalnymi spotkaniami z klientami), a ponad połowa zatrudnionych to marketingowcy i menadżerowie. Właściciel firmy ceni sobie lojalność pracowników. Bywały sytuacje, że gdy dawny pracownik zachorował, np. na raka, to on opłacał leczenie tej osoby, nawet długo po zakończeniu kontraktu (zresztą sam wspierał wielokrotnie szpitale i fundacje medyczne w ramach swojej działalności charytatywnej).
Według niepisanego kodeksu, pracownik Red Bulla „to wytworny i elegancki człowiek, kulturalny w obejściu, o dobrych manierach (…). Otwiera przed kobietami drzwi i nie upija się publicznie. Również w życiu prywatnym należy być wizytówką firmy”. Co ciekawe, firma Red Bull współpracuje z wieloma partnerami, z którymi posiada jedynie ustną umowę, która dla Dietricha jest najcenniejsza. Przykładowo nie istnieje pisemna umowa między Red Bullem a firmą Rauch z Voralbergu, która wytwarza napój oraz tworzy puszki dla Red Bulla na cały świat.
Ze sportowcami, z którymi współpracuje Red Bull (firmy nie interesują krótkie jednorazowe epizody), liczy się długotrwała strategiczna współpraca, jak np. w przypadku inwestycji w kluby piłkarskie. Sam Dietrich nie chciał wchodzić w piłkę nożną, ale zdecydował się na takie posunięcie po tym, jak fani sportów ekstremalnych zestarzeli się i usiedli w kapciach przed telewizorami, gdzie jest głównie piłka nożna i tenis.
Podsumowanie
Książka bardzo ciekawie przedstawia postać najbogatszego Austriaka i jest tym bardziej cenna, że sam bohater zawsze strzegł swojej prywatności (nie lubił też blichtru i spotkań w towarzystwie). Pokazuje drogę do zbudowania globalnego biznesu poprzez innowacyjne budowanie marketingu wraz z kooperacją sportową.
Wkrótce na blogu przeniesiemy się m.in. do Chin. Pokażę, jak z 1 punktem na 120 na maturze z matematyki, można stać się najbogatszym Chińczykiem. Przeniesiemy się też do XIX-wiecznej Rosji i czasów pracy Alfreda Nobla oraz jego ojca, którzy wspomagali ten kraj technologicznie w Wojnie Krymskiej.
Materiał edukacyjny:
Mateschitz zawsze unikał wywiadów. To jest chyba jedyny nagrany wywiad, w którym przez kilka sekund można usłyszeć jego głos na żywo:
[1] Wolfgang Furweger, „Prawdziwa historia Dietricha Mateschitza – twórcy Red Bull”, Grupa Wydawnicza Foksal (2012), s. 139. [2] Tamże, s. 186. [3] Tamże, s. 13. [4] Tamże, s. 14. [5] Tamże, s. 18.
Skomentuj