Andrzej Carnegie – „Państwo interesu”, czyli kilka rad od prawdopodobnie najbogatszego człowieka w historii świata

„Nawet prezesi wielkich korporacji, będąc ludźmi pobierającymi pensje, nie należą właściwie do ludzi interesu. Kto więc pomiędzy nich wejdzie, nie może być nikim więcej, jak tylko urzędnikiem przez całe życie”.[1]

„Człowiek interesu daje nura i walczy z falą interesów ludzkich, nie posiadając pasa bezpieczeństwa pod postacią pensji stałej, i ryzykuje wszystko”.[2]

Mam przed sobą książkę Andrzeja Carnegie[3] pt. „Państwo interesu” (ang. The Empire of Business), Warszawa 1904.[4] Na język polski przełożył ją S. Barszczewski w czasie, gdy Warszawa była pod zaborem rosyjskim. Dlatego mamy w książce napis cyrylicą „Dozvoleno Cenzuroju” (za zgodą cenzury). Autorem książki jest nie byle kto, a Andrew Carnegie, przez wielu uważany za osobę z największym majątkiem prywatnym, która żyła w historii świata. Carnegie był bogatszy od współczesnego mu Johna D. Rockefellera, a jego majątek w przeliczeniu na dzisiejsze pieniądze oscylował między 300 a 400 miliardów USD, co zostawia daleko w tyle najbogatszego obecnie człowieka świata Jeffa Bezosa.[5] Oprócz bycia przemysłowcem, Carnegie fascynował się dziennikarstwem i napisał wiele książek (niektóre z nich sukcesywnie poznamy na tym blogu), w tym kilka o podróżach. Był również jednym z najważniejszych dobroczyńców w historii świata i pionierem działań charytatywnych na wielką skalę.

Biznes jako droga życiowa

Autor w swojej książce definiuje, czym jest biznes w życiu człowieka. Samo słowo „biznes” pochodzi z języka średnioangielskiego (ang. Middle English), który był używany w latach 1066-1440 (obecnie wymarły). W tym języku biznes pochodzi od słowa zajęty, czyli po prostu busy. Jeśli jednak spojrzymy dalej, to słowo busy pochodzi od staroangielskiego słowa bisignis, który oznacza stan niepokoju, obecnie określany słowem anxiety. Ma to sens, gdyż prowadzenie biznesu jest powiązane ze stanem ciągłego niepokoju, napięcia, stresu związanego z terminami itp. Jak stwierdza Carnegie, w pierwotnym znaczeniu biznes rozumiany był szerzej jako „całość wysiłków ludzkich”, czyli również praca lekarza, piłkarza czy wykładowcy.[6] Jednakże jego znaczenie ewaluowało później w stronę znaczenia: „zatrudnienie kupieckie i przemysłowe razem wzięte; zawód wymagający znajomości rachunków i metod finansowych; praca handlowa albo operacje pieniężne wszelkiego rodzaju”[7]. Dodaje również ważną uwagę: „rzadko się zdarza, aby ludzie, oddający się naukom, jako tako odznaczyli się znajomością biznesu”.

Kariera człowieka interesu (biznesmana)

Andrew Carnegie rozpoczyna dywagacje na ten temat, rozróżniając kto jest biznesmenem, a kto nim nie jest. Według jego definicji nie możemy nazywać biznesmenem żadnej osoby, która utrzymuje się ze stałej pensji, a nie z zysków przedsiębiorstwa. Dlatego jak argumentuje, osoby takie jak np. prezes kolei czy prezes banku nie są biznesmenami, gdyż są uzależnieni od swojej pensji, a nie od zysków z przedsięwzięcia, w którym mają udziały. Nawet osoby o najwyższych stanowiskach w firmach (a także pensjach) nie są de facto „w interesie” (czyli jak się mówiło w dawnej Polsce „na biznes”). Biznesmen to osoba, która podejmuje ryzyko i może zyskać lub stracić wszystko, bez jakiejkolwiek gwarancji stałego dochodu.

„Trzymaj wszystkie jajka w jednym koszyku”

Jeśli chodzi o karierę w biznesie, Carnegie stwierdza, że „należy trzymać wszystkie jajka w jednym koszyku”[8]. Jest to oczywiście inne podejście niż stosowane w ekonomii. Wystarczy sobie przypomnieć, że kiedy w 1981 roku James Tobin uzyskał Nagrodę Nobla z ekonomii (a właściwie Nagrodę Banku Szwecji im. Alfreda Nobla w dziedzinie nauk ekonomicznych, która de facto ma niewiele wspólnego z innymi Nagrodami Nobla, ale to już historia na inny wpis), poproszony przez dziennikarzy, by krótko odpowiedział, za co otrzymał nagrodę, stwierdził: „Wiecie, chodzi o to, by nie wkładać wszystkich jajek do jednego koszyka” (ang. „You know, don’t put all eggs in one basket). Następnego dnia nagłówki gazet brzmiały „Ekonomista otrzymał Nagrodę Nobla za stwierdzenie „nie wkładaj wszystkich jajek do jednego koszyka”[9]. Było to wielkim uproszczeniem i wyglądało blado przy wszystkich odkryciach noblistów z medycyny, chemii czy fizyki z tamtego roku. Jednakże, co jest dobre dla inwestorów, nie musi być dobre dla ludzi prowadzących biznes. Tu Carnegie stwierdza jasno: „Jeżeli handluję kawą, zajmuję się kawą wyłącznie; jeżeli cukrem, to cukrem, a kawę pozostawiam na uboczu, chyba, że piję kawę z cukrem”[10]. Mówi jasno: „nie zdarzyło mi się jeszcze spotkać człowieka, który znał się w całej rozciągłości na dwóch interesach od razu” i dodaje, że w biznesie „podział, specjalizacja – oto hasło dnia”[11].

Interes jako sztuka

Autor przedstawia biznes jako sztukę i jedno z najciekawszych powołań, które może dokonać jednostka. Jak stwierdza: „żaden zawód nie ogarnia tylu zagadnień, żaden nie wymaga tak obszernego spojrzenia na sprawy ogólne, (…) dlatego [biznes] rozszerza i rozwija siły intelektualne tego, który mu się poświęci”.[12] Człowiek, który wchodzi na ścieżkę biznesu musi znać kulturę i sytuację gospodarczą krajów, w których robi interesy. Dlatego „umysł jego musi obejmować świat cały. Każde ważne wydarzenie na świecie musi wywierać wpływ na działalność jego”[13]. Oczywiście musi również umieć dobierać ludzi, a także sprawiać, aby chcieli pracować dla niego. W tym sensie biznes to jedno z najbardziej wszechstronnych zajęć na świecie. Uważa, że ludzie biznesu powinni być dumni ze swojego zajęcia i nie ulegać np. politykom. Jako przykład podaje niemieckiego fabrykanta Kruppa, który odmówił przyjęcia tytułu szlacheckiego od strony cesarza Wilhelma I, gdyż uznał, że nie jest to dla niego istotne.

Porady dla młodych

Sporą cześć książki skierował autor do osób młodych rozpoczynających swoją karierę. Uważał, że najważniejsze dla młodego człowieka jest wyróżnienie się jako pracownik. Powinien zrobić coś więcej, znaleźć rozwiązanie jakiegoś problemu, wykazać się czymś, co doceni pracodawca. On sam zaczynał jako ubogi chłopiec i właśnie starał się tak robić, co pokazuje na przykładach. Ostrzega młodych przed trzema rzeczami: alkoholizmem, spekulacją oraz żyrowaniem pożyczek znajomym. Uważa, że te działania zgubiły niejednego dobrze zapowiadającego się młodzieńca. Szczególnie istotna jest jego porada w zakresie spekulacji: „Spekulant i człowiek interesu dążą różnymi drogami. Pierwszy z nich zależy od nagłego obrotu koła fortuny. Dziś jest milionerem, jutro bankrutem”[14]. Nawet obecnie młodzi ludzie powinni zastanowić się nad tymi słowami, nierozważnie wchodząc w skomplikowane inwestycje, których do końca nie rozumieją i na których się nie znają, np. na kryptowalutach, czy rynkach typu FOREX. Uważa, że w krajach, w których istnieje wolnych rynek, to że się jest człowiekiem ubogim nie jest barierą do zdobycia bogactwa. Podaje w książce dziesiątki przykładów osób (włącznie z samym sobą), którzy osiągnęli sukces w biznesie mimo pochodzenia ze skrajnego ubóstwa. Według niego właśnie wśród ubogich znajdują się najbardziej wartościowi ludzie: „Znaczna wszakże większość synów ludzi bogatych nie jest zdolna oprzeć się pokusie, na jakie naraża ich bogactwo, to też poniżają się do życia niecnego. (…) Nie obawiajcie się rywalizacji tego gatunku ludzi. Syn wspólnika firmy nie będzie dla was rywalem niebezpiecznym, ale strzeżcie się, gdy chłopiec biedny, o wiele biedniejszy od was, któremu rodzice nie zapewnili wykształcenia w tej oto szkole – dającego wam stanowczo przewagę w tej walce – aby taki chłopiec nie wyzwał was do współzawodnictwa i nie stanął pierwszy do mety”[15]. Oczywiście te założenia odnoszą się do krajów z gospodarką wolnorynkową jak przede wszystkim Stany Zjednoczone i Wielka Brytania, a sam autor stwierdza, że może to być nie do osiągnięcia np. w Niemczech: „o ile ja wiem, w Niemczech jest tylko dwóch milionerów”[16]. Należy również pamiętać, że książka ta została napisana na początku XX wieku, a obecnie sytuacja znacznie się zmieniła. Współcześnie w USA osoba otrzymująca płacę minimalną nie jest w stanie opłacić mieszkania w kawalerce w 95 proc. hrabstw Stanów Zjednoczonych.[17]

Podsumowanie

Rekomenduję tę książkę, gdyż w ciekawy sposób przedstawia kwestie tworzenia własnego majątku i zarządzania własnym biznesem. Andrzej Carnegie ma pełne kwalifikacje, by wypowiadać się w tym temacie. Interesujące jest, że znaczna część książki skierowana została do młodych. Mimo, że część jego rad mogła się zdezaktualizować, większość dotyczy uniwersalnych praw ekonomii i biznesu. Do autora wrócimy jeszcze nie raz, a nawet zapoznamy się z jedną z jego podróżniczych książek z wyjazdu do Wielkiej Brytanii!


[1] Andrzej Carnegie, „Państwo interesu” (tłumaczenie: S. Barszczewski), Nakład Gebethnera i Wolffa, Warszawa 1904, s. 133.

[2] Tamże.

[3] W tekście zamiennie używam imienia Andrzej (za S. Barszczewskim) oraz Adrew (jak stosuje się w obecnej literaturze).

[4] Obecnie można by również przetłumaczyć tytuł jako „Imperium biznesu”. Jednakże tytuł wskazany przez tłumacza S. Barszczewskiego lepiej oddaje czasy, w których książka została napisana.

[5] „The Ten Richest People of All Time”. Dokładne wskazanie kto jest najbogatszym człowiekiem nie jest łatwe, gdyż osoby te żyły w różnych wiekach. Nie biorę tutaj pod uwagę dyktatorów, u których trudno odróżnić majątek prywatny od państwowego.

[6] Andrzej Carnegie, dz. cyt., s. 122.

[7] Tamże.

[8] Tamże, s. 123.

[9] „In praise of James Tobin”, The Guardian, 5.03.2020.

[10] Andrzej Carnegie, dz. cyt., s. 123.

[11] Tamże, s. 124.

[12] Tamże.

[13] Tamże.

[14] Tamże, dz. cyt., s. 17.

[15] Tamże, s. 27.

[16] Tamże, s. 82.

[17] Alicia Adamczyk, „Minimum wage workers cannot afford rent in any US state”, 14.07.2020.

Udostępnij: